Archiwum październik 2009


Wspomnienia
Autor: aga_afryka
Tagi: wspomnienia  
29 października 2009, 22:26

z pamiętnika...

2002 rok

Mieszkamy tu już ponad cztery lata ciągle się kłócimy. Mirek bije chłopaków, wrzeszczy na nich. To zaczęło się jak Szwagier poznał Ewę, ładna dziewczyna...

Spodobała się nie tylko Szwagrowi, ale i mojemu mężowi. Trudno się dziwić po dwóch cesarkach wyglądałam jak wrak samochodu po wypadku. Wyprowadziłą się do Mińska to trochę się uspokoił, na jakis czas.

Dostaje czasem jakiegoś ataku nerwowego, zwłaszcza, gdy mówimy o pieniądzach. Np. że za mało zarabia lub o jego uśmiechach do obcych kobiet. Ostatnio na początku maja 2003, dostał ataku wściekłości bo powiedziałam mu, co zauważyłam, jak witał sąsiadkę. Taka ładna i zgrabna mężatka - uśmiecha się do mojego męża, a on rozpływa się cały. Ja widzę te cielęce spojrzenia i jego zakłopotanie... Po tych 9 latach małżeństwa, znam go bardzo dobrze i wiem, jak reaguje, kiedy chce się przypodobać, w końcu robił tak też do mnie.

Kiedy mu to powiedziałam przybiegł z kuchni i na oślep zaczął okładać mnie ze wszystkich stron, ale to nie było takie bolesne, gorzej było później, kiedy zabrałam mu komórkę. Ponieważ się nie odzywaliśmy do siebie, chciałam zobaczyć jakiego smsa dostał. Zarządał, żebym oddała, ja nie chciałam, zaczęliśmy się szarpać, nie mógł mi wyrwać z ręki więc próbował mi wykręcić ręke, jak i to mu się nie udało to mnie ugryzł, ale to mu też nie pomogło, zaczął pięścia okładać mi rękę, żebym puściła.

Puściłam, ale wściekłam się na niego i sprzedałam mu kopa w dupę, popchnął mnie na pralkę, kopnęłam go jeszcze raz i poprawiłam w brzuch.

Powiedziałam, że jeszcze raz podniesie na mnie rękę to go zabiję.

Siniaki miałam na obu rękach, było ciepło a ja chodziłam w bluzkach z długim rękawem. Teraz już minął miesiąc, nie mam już siniaków, ale w sercu jest otwarta rana, nie mogę jej zagoić. Choć na drugi dzień dostałam dezodorant adidas i mersi czekoladki.

Tak dostałam za to, że uśmiechał się do sąsiadki a ja to zauważyłam i za to że wzięłam jego komórkę. W domu staram się przebywać jak najmniej. Mam dość tych wrzasków Mirka na dzieci. Lubię momenty kiedy jesteśmy wszyscy i nie ma kłótni, ale to są tylko momenty.

My się chyba nie kochamy, skazani na siebie, czekamy na śmierć.

Mirek dziwi się, że wracam późno do domu i mówi, że nie chce mi się sprzątać i dlatego, ale ja nie mam dla kogo. Wtedy jak sprzątałam mówił, że tego nie robię, teraz też. To co to za różnica.

Nie gotuję już objadów, kiedyś gotowałam smaczne potrawy, teraz nawet nie umiem.

Zrobił zemnie dmuchaną lalkę, wykorzystywaną w razie potrzeby.

Chce żebym sprzątała - sprzątałam tylko wtedy, kiedy go nie było, bo jak był to przeszkadzało mu to. Mam do niego ogromny żal za to nasze zasrane życie. Tego się po nim nie spodziewałam. Dałam mu ostatnią szansę. Teraz jestem silniejsza. On nie może tak na mnie jeździć.

Nigdy nie doszedł bezinteresownie, żeby mnie pocałować, przytulić. Przyzwyczaiłam się, ale bicie to już przesada, zobaczymy jak to się  rozstrzygnie, życie pokaże.

„Życie daje mi znaki, ale ja nie mam prawa jazdy i niektóre są dla mnie niejasne, zresztą żyję w ciemności. Szukam po omacku odpowiedzi, spełnienia, miłości, oczarowana blaskiem słonca co rano."

Myśli moje skupiają się zawsze tam, gdzie on. Chyba odzyskałam wzrok, choć nigdy nie nosiłam okularów, miałam oczy szeroko zamknięte.

To co teraz piszę, zostanie po mnie lub nie.

Kocham jeziora, kocham góry. Kocham duże dłonie, które schronią mnie w razie niebezpieczeństwa.

Muzyki, której słuchałam już nie słucham, nawet mi się nie podoba. Wszystko co o miłości i miłością jest dla mnie najważniejsze. Przytłaczają mnie małe przestrzenie. Kocham wielkie.

12.03.2004

Chyba nic się nie zmieniło. Moje pytania tylko Mirka denerwują do tego stopnia, że dochodzi do rękoczynów. Włąśnie zdałam sobie sprawę z tego, że ja nigdy go pierwsza nie uderzyłam.

Wczoraj zobaczyłam biling rozmów telefonicznych, były tam nr. Naszej automatycznej sekretarki. Kiedyś pytałam Mirka jaki jest nr - odpowiedział, że nie wie. A tu na wydruku prawie co dzień, jako wybrany nr automatycznej sekretarki. Po co te kłamstwa, co wnoszą w nasz związek?

Brak zaufania i dodatkowe siniaki, teraz jest tak, że jak nie chce odpowiadać na pytania, to po prostu zaczyna wrzeszczeć na mnie, a jak na to nie zwracam uwagi i chcę się dowiedzieć, to z łapami na mnie leci.

Wczoraj włąśnie byłą kolejna awantura z bijatyką. Powiedziałam, że jak jeszcze raz podniesie na mnie rękę, to mu łeb rozwalę. Teraz po 9 a właściwie po 10 latach, przy każdej awanturze mówi, żebym się wyprowadziłą do Łodzi. Pewnie nie długo do tego dojdzie. W końcu ile można wytrzymać z wrogiem pod jednym dachem, ale gdzie ja się podzieje z dwójką dzieci? Uciekłabym na koniec świata wiedząc, że sobie poradzę. Mirek traktuje nasze mieszkanie jakby było jego własnością, bo tłumaczy, że jego mama załatwiłą a on dał pieniądze z książeczki , ale prawda jest taka, że byliśmy już małżeństwem, było już dziecko i dostaliśmy to mieszkanie jako rodzina, a on chce teraz żebym go zostawiła, jak kawalera, bo mu się należy, a ja mam się wyprowadzić bo nie jestem mu do niczego potrzebna, tak mi powiedział. Przez całe nasze małżeńskie życie nie było miesiąca, żebym jakiś pieniędzy nie dostała a to z zasiłku, opieki, wychowawczego, pracy. Mimo wszystko zawsze brakowało nam pieniędzy i o to były awantury, jednak nigdy nie pomyślał, żeby dorobić. Urodziłam 2 dzieci, mam wycięte z życiorysu 4 lata, kiedy to siedziałam w domu z nimi i nie pracowałam. Jeszcze trochę i bym zwariowała, bo mój mąż jako jedyną rozrywkę fundował mi libacje alkoholowe ze szwagrem. Teraz coraz żadziej przyjeżdża, ale mój Mirek nie wrócił został ten cham, z którym mieszkam do dziś - jakiś obcy człowiek. Czuję jakbym nie żyła - to straszne!

Nasza Wigilia 2004r

To był pamiętny dzień, mieliśmy pojechać do teściowej. Mirek już tydzień wcześniej wspominał, że mnie nie zabierze na Wigilię i tak też się stało. Wyprowadził mnie z równowagi, pokłóciliśmy się i powiedziałam, że nigdzie nie idę. On w rezultacie tez nie poszedł. Od tego momentu mniej więcej co tydzień płaczę.

Jak już mnie nie będzie, jak umrę, to chciałabym, żeby wiedział, że moje łzy były zawsze bardzo bolesne, bo tak naprawdę płakało serce. Nigdy nie sądziłąm, że można tak rozpaczać nad swoim losem i tak cierpieć przez człowieka, którego kochasz i podobno kocha ciebie. Chyba lepiej byłoby, gdybyśmy się w ogóle nie kochali. Byłąby obojętność i spokój.Jestem zazdrosna o niego, boli mnie jego zachowanie względem mojej osoby, ten brak szacunku, ta odpychająca mroźność, ta codzienna szyderczość, co to ma być? To jest życie? Z przyjacielem, czy z wrogiem? Czuję się jak na ringu, kto wygra tym razem na pięści?

„Wspomnienia"

Przyjechałam do Warszawy.

Pierwszy raz zobaczyłam Mirka rodzine. Powitanie z mamą Mirka było bardzo stresujące, ręce mi się trzęsły. Coś wyczuwałam, ale nie wiedziałam co. Teraz już wiem, przeżyłam koszmar dzięki niej, ale jej wybaczyłam. Jest matką mojej wielkiej miłości. Ojciec, jak to ojciec, cichy, spokojny, uległy.

____________________________________________________________________________________

Teraz owszem jest rok 2009, ale nic sie nie zmieniło. Czy warto było...?

Po co przepisałam pamiętnik? Bo nikt nie wiedział co przeżywałam dzięki swojemu kochanemu mężowi. W czterech ścianach i bez świadków.




wspomnienia aktualnie 25. styczeń 2010 01:37:21

Jest rok 2010 w Sylwestra miał przyjechać szwagier, ale jednak nie przyjechał, wyprawiliśmy go sami z dziećmi. Chciałam z nim zatańczyć, ale nie chciał oglądał TV, siedział i pił swoje piwka. Mnie kupił jakieś wino, ale nie smakowało mi więc sam wypił a ja poszłam do sklepu i kupiłam sobie Nalewkę Babuni. On kupił Martini, wypił to wino co ja nie chciałam i pił to Martini. Usiadłam obok i oglądaliśmy TV. Potem jednak zachciało mi się tańczyć, zapytałam czy zatańczy, ale powiedział że nie. To wzięłam chłopaków w obroty. młodszy syn ostentacyjnie mi pokazał że z mamą to się nie tańczy ale coś tam trochę wywijał, starszy już trochę lepiej. Jednak znudziło ich wywijanie z mamą po kilku tańcach uciekli do swoich zajęć. Poszli z ojcem puszczać fajerwerki. Siedziałam więc dalej i oglądałam TV nic tam się nie działo. Usnęłam, byłam zmęczona po pracy bo tego dnia pracowałam. Obudził mnie za 5 dwunasta i powitaliśmy Nowy rok. Jak tylko skończyły się fajerwerki a ja zdążyłam usiąść jemu zaświtało, żeby iść spać, ale ja nie chciałam. Mógł iść do pokoju i się położyć, ale uparł się że ja mam wstać z wersalki, że ja nie chciałam, to raptownie podniósł ja do góry tak że z impetem uderzyłam głową o ścianę. Na chwilę znieruchomiałam a on poszedł sobie do pokoju obok. Straszliwy ból a miałam jeszcze spinkę we włosach to wbiła mi się w głowę, ale zamortyzowała też uderzenie. Wściekłam się i poszłam do pokoju za nim. Zaczęłam wykrzykiwać że nie dość że mi krzywdę robi to jeszcze trzyma jakieś zdjęcia dziewczyny szwagra, porobił jej zdjęcia dekoldu miała prawie cycki na zewnątrz i trzymał już z rok, Powiedziałam ze ma to usunąć. Nie życzę sobie, żeby to trzymał a on jakby dostał białej gorączki zaczął mnie okładać z otwartej. To ja mu ciosa z prostej dałam ale widocznie za lekko bo ruszyło do mnie to cielsko i jak znalazł się za mną na przdpokoju złapał mnie za włosy i do parteru ściągnął, nie mogłam się obronić inaczej to go ugryzłam dość mocno i dopiero mnie zostawił.
Poszedł spać do chłopaków pokoju a ja z chłopcami do dużego. Płakałam strasznie i nad swoim losem i z bólu.
Chłopcy patrzyli na mnie tylko nic nie mówiąc. Na drugi dzień wstałam do wc i niby wszystko ok, ale jak się położyłam spowrotem nie mogłam ruszyć głową i miałam nudności. Wystraszyłam się i zaczęłam płakać. Zaniepokoił się co się stało. Chciał nawet zawieść mnie do szpitala albo wezwać karetkę, ale powiedziałam, że może mi przejdzie, jak nie to wtedy pojedziemy. Zajmował się mną troskliwie tego dnia i następnego, ale jak wstawałam już zobaczyłam w jego oczach taką pogardę i wzrok jakby mógł zabijać to już bym nie żyła. Ten pamiętny Sylwester jednak nie był ostatnim aktem frustracji z jego strony

wspomnienia CD 25. lipiec 2010 02:24:41

23 lipca 2010 roku uderzył o jeden raz za dużo, wezwałam policję.
</br>
Znalazł sobie dziewiętnastoletnią dziewczynę z pracy i wydzwania do niej ciągle, wysyła sms-y. Powiedział mi wcześniej choć zna ja od miesiąca, że jest milutka fajniutka i ma gładziutką skórę. Mówi Ty wiesz jaką ona ma gładziutką skórkę. Opowiadał mi o tym jak ona się zabezpiecza, że mu wytłumaczyła, że teraz się używa plastrów a ona musi przerwać branie antykoncepcji. Ciągle mnie męczył opowieściami o niej jak przychodził z pracy i pił piwo język mu się rozwiązywał i zapominał że jestem jego żoną. Traktował mnie jak psychologa, któremu można wszystko powiedzieć i będzie mu lepiej na duszy. Dzwonił do niej i wciskał jej że on jest trzeźwy a ja twierdzę że on jest pijany a przecież jakby był pijany to poszedłby spać. Słyszałam jak mówi do niej "Ty wiesz jak się za tobą stęskniłem" co dziwne spłynęło po mnie - nie sądziłam, że może mi być tak wszystko jedno już. Jednak po tych wszystkich zdarzeniach to ja już jestem żelazo...
</br>
Uderzył bo zrobiłam mu awanturę o to że wydzwania do niej za moje pieniądze bo ja płacę rachunki a on kupuje tylko jedzenie raptem 300 zł, zapłaciłam za to sowicie zaczął nagrywać co mówię:
- wypomniałam mu jak uderzył mnie pierwszy raz na mojej osiemnastce, którą wyprawialiśmy nad zalewem sulejowskim,
-jak bił na mazurach aż rozdzielał nas znajomy policjant ok 1995 roku.
-Potem w 2003 roku jak na oślep zaczął mnie okładać bo mu przeglądałam komórkę. wtedy skopałam mu dupsko i powiedziałam że jak jeszcze raz na mnie podniesie rękę to mu poprawię. Zrobiły mu się wrzody od siedzenia na zimnym albo jakaś infekcja, ale ja mu wpierałam że to po moich kopniakach i jak to powtórzy to będzie miał jeszcze gorzej.
Potem spokój..................
Nie ruszył mnie do 2009 roku kiedy to kopnął mnie tak że miałam siniaka wielkiego i czarnego na wielkość ręki, zrobiłam zdjęcie tego siniaka i wysłałam do dziewczyny szwagra .
Potem Sylwestra rękoczyny i teraz 23 lipca 2010 roku uderzył mnie w twarz. Mówiłam o tym teściowej, ale ona mówiła że ma chore serce. Więc przestałam.

Koleżanka z pracy zobaczyła że ja jestem jakaś dziwna, zmieniona, spytała co się dzieje, byłam zdruzgotana więc wiele mówić nie musiałam rozpłakałam się. Starsze dziecko po tym zajściu na Sylwestra zaraz się wyprowadziło do babci, miał dość tych awantur. Mówił mi bo sobie pozwoliłaś, żeby cię tak traktowano. Miał rację ślepota całkowita na wszystko wokoło. Do Punktu Walki z Alkoholizmem zaprowadziła mnie Koleżanka, tam złożyłam wniosek o przymusowe leczenie się męża z alkoholizmu. Pije od roku już codziennie i nie chce słyszeć o leczeniu. Zaczął po pijanemu opowiadać głupoty i wiązać różne sprawy ze sobą chociaż zupełnie odrębne. Chodzę na grupę wsparcia - dostałam tam takiego powera, że mogłabym góry przenosić. Siadamy wszystkie jak pod wielkim dębem i naradzamy jak dalej żyć i jak walczyć o przetrwanie.
Niesamowitą siłę daje odważenie się i zgłoszenie do dzielnicowego. Ja zapytałam jak można założyć niebieską kartę resztę już sam wyciągnął ze mnie. Czułam, że ktoś jeszcze nade mną czuwa i w razie czego mogę na niego liczyć. Pamiętajcie kobiety nikt nie ma prawa was uderzyć!!! Znęcać się psychicznie!!! www.niebieskalinia.pl
Zrozumiałam wiele, otworzyły mi się oczy. OCZY SZEROKO ZAMKNIĘTE.
 

 

Jak mnie nie będzie to chociaż ta strona na blogu

zostanie po mnie

 


 

____________________________________________________________________________________

Teraz owszem jest rok 2009, ale nic sie nie zmieniło. Czy warto było...?

Po co przepisałam pamiętnik? Bo nikt nie wiedział co przeżywałam dzięki swojemu kochanemu mężowi. W czterech ścianach i bez świadków.

Jak mnie nie będzie to chociaż ta strona na blogu

zostanie po mnie

bo nie sądzę, żeby ktoś po mnie płakał.